czwartek, 4 lipca 2019

Król Lew Nowa Era (3) Rozdział 1 - Pierwsza lekcja polowania


,,Gdzieś na bezkresnej pustyni Sahary, pewien lew szukający odpowiedzi znalazł jaskinię, w której znajdowały się stare hieroglify. Opowiadały one o pradawnej istocie znającej odpowiedź na wszystkie pytania oraz jak ją przywołać. Lew bez namysłu przeczytał je i…”
- Dzieci, obiad! – zawołała Kiara.
- Ciociuuu – jękną Chumba – musimy teraz? Nyota miała właśnie dokończyć nam historię!
- Nic nie szkodzi Chumba – powiedziała Maji – myślę, że Nyota chętnie dokończy nam tą historię później. Prawda Nyota?
- Z wielką chęcią – zgodziła się lwiczka – zresztą sama chętnie bym coś przegryzła.
                Minęło dość dużo czasu od ostatniego spotkania z naszymi bohaterami. Uchawi, Nyota, Maji, Maua, Kisasi i Zawadi były już nastolatkami tak samo jak Nguvu, Moto, Chumba i Tai, którym zdążyła już wyrosnąć mała grzywka. Lwiątka też dość dużo podrosły. 
    Kopa po bardzo długim rozmyślaniu i przekupstwach Maji, zgodził się by jego córka została na Lwiej Ziemi razem z Vitani i Chumbą, sam niestety musiał wracać do swojego królestwa. Obiecał jednak, że będzie odwiedzał ich od czasu do czasu. Sama Maji, po tym jak zmiotła syreny za pomocą swoich mocy, przyłączyła się do naszych bohaterów.
                Po obiedzie lwiątka pobiegły do Rafikiego by rozpocząć codzienny trening. Trwał on dość sprawnie i bez większych problemów (oprócz Moto i Maji, którzy jak zwykle skakali sobie do gardeł i przy pierwszej lepszej okazji się atakowali).
 Później przyszedł czas na lekcję polowania. Nyota, Maua i Maji miały już swoją pierwszą lekcję. Dla Uchawi i Zawadi było to pierwsze polowanie na coś więcej niż małe motyle czy świerszcze, co sprawiało, iż lwiczki nie potrafiły usiedzieć w jednym miejscu i cały czas się przekomarzały i sprzeczały, która złapie większą zdobycz.
- No już spokój dziewczęta – mówiła im Zaidi, która była najbardziej doświadczoną w polowaniu lwicą w stadzie – Zaczniemy od małych zwierząt , ale najpierw trzeba was nauczyć podstaw.
                Niewielu wie kim była Zaidi zanim ona i jej rodzice przybyli na Lwią Ziemię. Woleli nie mówić o swoim pochodzeniu, jednak wiadomo było, iż na pewno nie pochodzą z sąsiednich królestw. Wyróżniały ich plamki na sierści, które układały się w różne wzory. Zaidi z początku bardzo nienawidziła swoich plamek. Były one bowiem powodem naśmiewania się z niej innych lwiątek, lecz z biegiem czasu przywykła do nich i zaczęła je sobie cenić. Co nie znaczy, że nie omieszkała zapytać o nie swoich rodziców. Nigdy jednak nie dostała jasnej odpowiedzi. Jej rodzice unikali tematu jak tylko mogli, więc w końcu przestała pytać. Gdy podrosła przyszedł czas na jej pierwsze polowanie, które (jak z resztą wszystkie) okazało się być sukcesem. Zadziwiało to inne, starsze jak i młodsze lwice. Kiedy stała się dorosłą lwicą, została mianowana przez dawną królową Nalę na lwicę naczelną polowań. Od tamtej pory stała się szanowana przez resztę stada i tak pozostało do dzisiaj. Mimo iż sama ich nie mogła mieć, Zaidi kochała dzieci, dlatego też to ona uczyła młode lwiątka jak polować.
               Po tym jak starsza lwica pokazała im podstawy, lwiczki zabrały się za próbne polowania. Rozeszły się w dwie różne strony, by znaleźć coś „małego’’ na co mogłyby zapolować. Oczywiście żadna z nich nie miała zamiaru upolować coś niewielkiego. Każda chciała za wszelką cenę zaimponować nauczycielce i przy okazji pokazać koleżance, że jest od niej lepsza.
Uchawi poszła w stronę baobabu Rafikiego, zaś Zawadi, w stronę wodopoju. Stwierdziła, że tam będzie najłatwiej znaleźć jakąś zdobycz, gdyż bardzo dużo zwierząt tam przychodzi.
W pewnym momencie, podczas wędrówki złapała trop. Nie był to jednak trop jakiejś surogatki czy też guźdźca, nie był to także trop antylopy. Był to trop innego lwa, nawet i dwóch! Lwiczka stanęła jak wryta. Zawsze jej powtarzano, że gdy złapie trop innego lwa ma natychmiast uciekać! Zawadi tym razem miała jednak inne zamiary i nie zamierzała słuchać dorosłych. Przecież poradzi sobie z dwoma lwami, a jeśli nie to po prostu ucieknie i tyle. Po cichu więc zniżyła się do ziemi i podążyła za swoim nosem. Zapach stawał się coraz mocniejszy. Po pewnym czasie dotarła do wodopoju, który był na granicy z Lwią Ziemią, a ziemiami niczyjimi. Wychyliła się nieco zza pagórka, na którym stała i przy tafli wody zobaczyła dwa lwy. Jeden wyglądał na lwiątko w jej wieku. Miał brązową grzywę i nieco jaśniejsze futro. Drugi zaś wyglądał na dorosłego lwa . Białe pasemka w jego grzywie świadczyły o jego już nieco zaawansowanym wieku. Wyglądał na nieco zmęczonego, lecz jego muskularne barki zapewne nadal utrzymywały swoją dawną siłę. Leżał przy tafli wody, gdy ten młodszy biegał wokół niego i coś mówił. Mimo wszystko nie wyglądali na groźnych, a nawet sprawiali wrażenie jakby zbłądzili.
Mała lwiczka zawahała się. Powinna była ich przegonić czy może im pomóc? Z jednej strony zawsze ją uczono, że obce lwy (a zwłaszcza włóczęgi) są niebezpieczne i muszą być przeganiane z Lwiej Ziemi. Z drugiej strony zaś pewna część jej chciała tam pobiec i poznać nieznajomych. Kto wie, może spotka ją jakaś przygoda gdy to zrobi? Tak, myśl o przygodzie rozwiała jej wszelkie wątpliwości. Powinna tam pójść i się przedstawić.
Zawadi, wcale się już nie kryjąc, zrobiła ważną minę i postawiła pierwszy krok w przód. Niestety w pewnym momencie potknęła się o kamień i jak głaz, sturlała się w dół na wyschniętą ziemię tuż przed łapy młodszego lwa. Ten odskoczył jak poparzony i wpatrywał się w lwiczkę jakby zobaczył ducha. 
Młoda lwica szybko podniosła się z ziemi.
- Kim jesteś? – spytał młody lew, nadal lekko w szoku.
- To ja tutaj zadaje pytania – odpowiedziała lwiczka, podnosząc łebek do góry. – Jestem Zawadi i chcę wiedzieć kim jesteście oraz co tu robicie.
- Jestem Duni. A to mój… - lewek spojrzał na starszego lwa i w jednej otrząsł się z szoku. – Proszę musisz nam pomóc, mój nauczyciel jest ranny! – wypalił nagle, podbiegając do lwiczki i łapiąc ją za ramiona.
                Zawadi szybko go odepchnęła i zrobiła kilka kroków w tył.
- Nie wydziwiaj – burkną lew, który dopiero teraz przypomniał sobie o ich obecności. – To tylko mała ranka, nic wielkiego. Zaraz się pewnie zagoi.
      Młoda lwiczka przyjrzała się starszemu lwu nieco dokładniej. Z bliska wyglądał o wiele starzej. Nie tylko jego grzywa zdążyła już lekko wypłowieć, ale i także jego futro, niegdyś zapewne ciemnego odcieniu brązu, teraz znacznie poszarzało, a gdzieniegdzie zaczynało być białe. Lwiczkę zdziwił również fakt, iż lew posiadał plamki, które układały się w różne dziwne wzory, zupełnie jak u Zaidi. Na jego ramieniu widniała paskudnie wyglądająca rana, z której sączyła się krew wraz z ropą.
- Ble, bez urazy ale to wygląda okropnie. – stwierdziła Zawadi, wskazując łapą na ranę.
- Wiesz gdzie znajdziemy kogoś, kto może nam pomóc? – spytał Duni ignorując swojego nauczyciela.
    Młoda lwiczka popatrzyła na niego ważnie. Czy zostałaby ukarana gdyby zaprowadziła ich do Rafikiego? Pewnie tak. No chyba, że uda się im przejść niezauważonym przez nikogo.
- W porządku – powiedziała Zawadi, udając chłodny ton głosu. – Ale musicie mi obiecać, że będziecie się mnie słuchać i będziecie się starać nie zwracać na siebie uwagi, dobrze?
     Duni pokiwał głową, natomiast stary lew tylko się skrzywił.
- Nie będzie mi żaden bachor mówił co mam robić.- próbował się wykłócać.
    Dużo potrzeba było argumentów ze strony Duni’ego by lew zgodził się pójść za Zawadi, a kiedy już się zgodził, tylko prychał i warczał przez całą drogę.
     Ich spacer nie trwał długo. Po krótkim czasie Zawadi była w stanie zobaczyć w oddali baobab Rafikiego.
- Jesteśmy prawie na miejscu.- oznajmiła swoim towarzyszom.
- Hej, hej Zawadi! – usłyszała nagle wołanie.                  
Lwiczka z przerażeniem spojrzała przed siebie i zobaczyła Uchawi, biegnącą w ich stronę.
--------------------------------------------------------------- 
                Hej cześć, pamiętacie mnie jeszcze? Nie? Ok. A tak na poważnie to nie mogłam się długo zabrać za ten rozdział. Został on skończony w chwili jego publikacji, a w produkcji był przez ostatnie 10 miesięcy, więc no. Macie tu mój profesjonalizm. Dziś dostałam akurat ataku weny twórczej, której mi ostatnio brakowało, więc stwierdziłam, że go skończę bo czemu nie. Chciałam was jeszcze poinformować, że jak na razie K.L.N.E zostaje postawione pod znakiem zapytania. Chciałabym się skupić na czymś innym w tym momencie, czymś moim własnym. Ale jak na razie trzymajcie się i papa! :)