poniedziałek, 31 października 2016

Straszna Niespodzianka (K.L.N.E Halloween special)



                Było zimne popołudnie. Wszystkie lwiątka bawiły się pod Lwią Skałą tylko Uchawi i Chumba stali na uboczu, szeptali coś do siebie, a później się śmiali. Ich dziwne zachowanie w końcu przykuło uwagę innych lwiątek.
- Hej, o czym tak gadacie? – spytała Zawadi.
- A tak sobie rozmawiamy – odpowiedziała Uchawi chichocząc.
- Tak wiecie co my idziemy do Rafikiego. Spotkajmy się w Grocie Strachów OK? – powiedział Chumba.
- OK… więc może za godzinę? – powiedziała Nyota.
- OK, no to do zobaczenia! – zawołała Uchawi i pobiegła z Chumbą w stronę baobabu Rafikiego.
                Godzinę później Nguvu, Nyota, Zawadi i Maua byli już pod Grotą Strachów. Nazywała się tak bo było w niej bardzo ciemno i nikt nie wiedział co jest na jej końcu. Lwiątka czekały tylko na Taia, Uchawi i Chumbę.
- Ach, gdzie oni są powinni już być. – denerwowała się Zawadi, która nienawidziła czekać.
- O patrzcie tam biegnie Tai – zawołał Nguvu.
                I rzeczywiście w ich stronę biegł brązowy lwek.
- Jestem… - wydyszał Tai.
- Widziałeś gdzieś Uchawi i Chumbę? – spytała Maua.
- Niestety nie – odpowiedział lwek.
- Trudno będziemy musieli iść bez nich. – powiedziała Zawadi i pewnym krokiem weszła do jaskini.
                 Reszta lwiątek weszła za nią. W grocie było ciemno jak zwykle.  Tai, który był strasznym strachajłem trząsł się jak osika gdy tylko usłyszał jakikolwiek dźwięk, a gdy nad nimi przeleciały nietoperze pisnął na całą grotę.
- Możem-my wracać dooo… domu – szepnął wystraszony.
- Chyba się nie boisz? – zapytała go Zawadi.
- Ja bać się nie… - odpowiedział Tai – po prostu rodzice będą się o nas martwić i pewnie czekają na nas z kolacją.
- Po prostu przyznaj, że się boisz – powiedział Nguvu.
- Wcale się nie boję! – wzbraniał się Tai.
                Kłótnia trwała jeszcze długo, więc nikt nie zauważył, że Zawadi zniknęła. Po prostu chciała iść dalej, a nie słuchać ich kłótni. Maua nie lubiła się kłócić, więc poszła razem z Zawadi. Minęło kilka minut zanim lwiątka zorientowały się, że lwiczek nie ma. Nagle usłyszeli jakieś krzyki dobiegające z wnętrza groty.
- Co to było? – powiedział wystraszony nie na żarty Tai.
- TO ZAWADI I MAUA! – wrzasnął Nguvu i puścił się pędem w głąb groty.
- Hei czekaj na nas! – zawołała Nyota i wraz z Taiem pobiegła za bratem.
                Nagle ziemia się jakby pod nimi zapadła i spadli do oświetlonego fioletowym blaskiem pomieszczenia. Gdy się podnieśli zobaczyli Uchawi, Chumbę, Zawadi, Mauę, oraz ich rodziców i Rafikiego. Na stołach leżało mięso i inne smakołyki.
- STRASZNEJ NOCY KOSZMARÓW! – krzyknęli wszyscy, a Rafiki stuknął laską w ścianę tak, że na niej pojawił się napis ,, SZTRASZNEJ NOCY KOSZMARÓW”.
- Zaraz, zaraz chwileczkę – powiedział Tai – czyli, że to wszystko było ustalone?
                Uchawi kiwnęła głową.
- Ale przecież słyszeliśmy jak Zawadi i Maua krzyczały – wtrącił się Nguvu – myśleliśmy, że coś im się stało.
- Wpadłyśmy do tej samej dziury co wy – powiedziała Maua – też nic nie wiedziałyśmy o tej niespodziance…
- TO MIAŁA BYĆ NIESPODZIANKA!? – wrzasnął Tai – dziewczyno ja prawie popuściłem!
- Najważniejsze, że wszyscy jesteśmy razem – stwierdziła Kiara – a teraz zapraszam do stołu pewnie jesteście głodni.
                I tak bawili się do rana w Noc Koszmarów. A wy jak spędziliście Halloween?
----------------------------------------------------------
Uff nareszcie to napisałam. Z góry przepraszam, że niema zdjęć i jest nieco niedopracowane, ale robiłam to na szybko i nie mogłam znaleść żadnych zdjęć. Strasznego Halloween wam życzę i papaski! 

niedziela, 30 października 2016

Król Lew – Nowa Era Rozdział 11 – ,,Wszystko co opromienia słońce”

          

      Tak jak Kovu przypuszczał Rafiki miał pełne ręce roboty. Kiedy dotarli na miejsce właśnie kłócił się z jakąś zebrą , która upierała się, że ją głowa boli i chciała zostać dłużej:
- Ach moja droga ile razy mam ci powtarzać, że jesteś już kompletnie zdrowa? – niecierpliwił się Rafiki.
- Ależ proszę sprawdzić na pewno się pan myli. – nalegała zebra.
- Nie ma naprawdę potrzeby by cokolwiek sprawdzać i nie sądzę bym się pomylił – ciągnął Rafiki – i jestem święcie przekonany, że jest pani zdrowa jak… - urwał bo za nim nie wiadomo skąd pojawił się Kovu i cicho zakasłał.
- Rafiki potrzebna nam twoja pomoc – zaczął – proszę cię byś zaopiekował się tą małą lwiczką. – powiedział wskazując na ledwo stojące na nogach lwiątko chowające się za jego przednią łapą.
- Ależ naturalnie wasza wysokość – powiedział Rafiki – choć nie bój się. – zwrócił się do lwiczki.
                Ta spojrzała się najpierw na Kovu później na Rafikiego i ze spuszczoną głową ruszyła w jego stronę. Nagle Kovu przypomniał sobie o bardzo ważnej sprawie. Przecież miał dzisiaj pokazać swoim dzieciom Lwią Ziemię! Pożegnał się z Rafikim i Lwią Strażą i pędem poleciał w stronę Lwiej Skały gdzie czekała na niego niezadowolona Kiara z dziećmi.
- Gdzie byłeś ?! – zaczęła Kiara zanim Kovu zdążył cokolwiek powiedzieć. – Czyżbyś zapomniał, że obiecałeś dzieciom pokazać dzisiaj Lwią Ziemię?
Kovu spuścił tylko wzrok.
- Miałem nagłą sprawę do załatwienia. – powiedział.
                Kiara tylko przewróciła teatralnie oczami, liznęła Kovu w policzek i poszła na polowanie z innymi lwicami.
- Chodzicie – zawołał Kovu na lwiątka i ruszył dumnie przed siebie.
                Zaprowadził je na najwyższy punkt Lwiej Skały i zaczął przemowę:
- Spójrzcie dzieci, wszystko co opromienia słońce to nasze królestwo. W krótce słońce mojego panowania zajdzie i wzejdzie dla was jako nowych władców.
- Ale tato przecież to Nguvu będzie władcą, a nie my. – przerwała mu Nyota.
- Tak, ale jesteście rodzeństwem i powinniście pomagać sobie nad wzajem. – ciągnął dalej Kovu. – Każdy z was ma swoje miejsce w kręgu życia. A teraz chodzicie mamy jeszcze sporo do oglądania.

                …………
                Po lekcji Uchawi, Nguvu i Nyota rozmawiali o tym kim chcieliby zostać w przyszłości.
- Jak dorosnę będę najpotężniejszym i najmądrzejszym królem jakiego znał świat.  – powiedział Nguvu.
- A ja chcę być najsławniejszą podróżniczką w całej Afryce. – dodała Nyota.
- Ech, tata ci nie pozwoli szwendać się po świecie. – zadrwił lewek.
- Ale, będę wtedy już dorosła i będę robić co mi się podoba. – odgrażała się lwiczka.
- A ty kim chcesz być Uchawi? – spytał Nguvu siostrę, która coś dziwnie się nie odzywała.
- Słuchajcie … muszę wam coś powiedzieć. – powiedziała stanowczo.
                Nguvu i Nyota popatrzyli po sobie. Co mogło się stać, że ich zawsze nieposłuszna i beztroska siostra nagle tak spoważniała?
--------------------------------------------------------
Zapraszam na tego bloga:
http://kreatywnie2016-2017.blogspot.com/
Nie jest o Królu Lwie, ale wejdźcie jak chcecie
ewio923746529308prhf837956y3ofhwqkaq948567y34hbg3u20984796i

niedziela, 16 października 2016

Tak by trochę odkurzyć bloga ;)

    Najpierw spójrzcie na to zdjęcie:
 A teraz spójrzcie na te:
  Jakie widzicie różnice? Mi głowa pęka jak na nie patrze. XD

sobota, 1 października 2016

Król Lew – Nowa Era Rozdział 10 – Gość

  

   Była to bardzo gwieździsta noc. Wszystkie zwierzęta spały jak kamień. W grocie królewskiej można było usłyszeć chrapanie i pomrukiwanie przez sen lwów. Kovu siedział na czubku Lwiej Skały i wpatrywał się w księżyc. Nie mógł zasnąć. Ledwo co zamknął oczy, a już śnił mu się koszmar. Ale najdziwniejsze było to, że ciągle śniło mu się to samo. Przez chwilę myślał, żeby pójść do Rafikiego, ale szybko się rozmyślił. Nie chciał zawracać głowy staremu szamanowi, który pewnie niemiałby dla niego czasu. W tym roku była taka susza, że połowa stada zebr dostała udaru, a druga połowa odwodnienia, więc u Rafikiego był istny szpital. ,,Ach te zebry zawsze takie nierozgarnięte. ‘’ pomyślał i uśmiechnął się do siebie, ale zaraz ogarnął go lęk. A co jeśli on jako król powinien zapobiec takim sytuacjom? Co jeśli inne zwierzęta nie będą  chciały, żeby był dalej królem? Zastanawiał się nad tym jeszcze dobre parę minut, gdy na niebie zaczęło pojawiać się słońce. Kovu postanowił, więc odłożyć swoje myśli na kiedy indziej i już, już miał zejść z Lwiej Skały gdy nagle jego wzrok przykuły cztery małe plamki na horyzoncie. Po chwili zorientował się, że to hieny gonią jakieś zwierzę NA LWIEJ ZIEMI! Szybko pobiegł do kryjówki Lwiej Straży i już po chwili wraz z nią biegł na ratunek. Gdy dotarli na miejsce Janja już miał dopaść biedne zwierzę, ale nagle skoczył na niego Kion i przygwoździł go do ziemi.
- Kion! – wrzasnął Janja.
- Ile razy mamy ci powtarzać byś się stąd WYNOSIŁ!
- T – to nie tak jak myślisz – jąkał się Janja – M – my tylko c – chcieliśmy by to coś wynosiło się z n – naszego terytorium… - przerwał bo Kion ryknął, a on sam szybował już ponad chmurami spadając prosto na Cmentarzysko Słoni.
Kovu przyglądał się temu z podziwem. Potem spojrzał na „coś” jak to nazwał Janja, które właśnie próbowało się schować za jego przednią łapą. Była to lwiczka bardzo podobna do tych z Lwiej Ziemi. Miała ciemno kremową sierść, zielone oczy i głęboka ranę na plecach.
- Witaj – powiedział Kovu do lwiczki. – Jak masz na imię?
Mała długo nie odpowiadała aż w końcu z jej ust dało się usłyszeć cichutkie „Kisasi”.
- Dlaczego goniły cię hieny? – wtrącił się Kion.
Lwiczka tylko pisnęła cicho.
- Może nie czas teraz na pytania lepiej zabierzmy ją do Rafikiego. – rozstrzygnął Kovu i ruszył w stronę Lwiej Skały, a wszyscy za nim.
Nikt jednak nie przypuszczał, że są obserwowani. 
----------------------------------------------------
    No więc...cześć! Długo mnie niebyło co? Ech miesiąc to w sumie nie aż tak długo co? Dobra przepraszam za to, że mnie tak długo nie było. Znowu. W każdym bądź razie jest owy rozdział, ale zaraz, zaraz nie tylko. Dzisiaj opublikowałam nową stronę i mam nadzieję, że wam się spodoba. Papaski XD
PS: Jak sądzicie czy Kovu powinien powiedzieć Rafikiemu o swoim śnie?