sobota, 13 maja 2017

Król Lew Nowa Era (2) Rozdział 2 - By wybaczyć



                Następnego dnia Kopa tak jak powiedział poszedł odwiedzić Vitani.
- Puk, puk! – zawołał z progu.
                Lwica rzuciła na niego krótkie, przenikliwe spojrzenie i  odwróciła głowę.
- Hej, miałaś się spytać kto tam? – powiedział Kopa czując się już mniej komfortowo.
                Vitani nawet nie raczyła na niego spojrzeć tylko warknęła.
- Yyyy… więc mogę wejść? – spytał Kopa teraz już kompletnie zbity z tropu.
- Nie – krótko odpowiedziała Vitani.
- Ej, nie daj się prosić kochanie – powiedział flirciarsko Kopa.
                Tego dla Vitani było już za wiele. Podeszła do niego i uderzyła go z liścia w twarz.
- Hej a to za co?! - zawołał zdziwiony Kopa.
- JAK ŚMIESZ NAZYWAĆ MNIE KOCHANIE PO TYM JAK ZOSTAWIŁEŚ MNIE I SWOJEGO SYNA DLA INNEJ LWICY!? – wrzeszczała wściekła Vitani.
- Zrozum musiałem to zrobić by zapobiec wojnie! – krzyknął Kopa.
- ZOSTAW MNIE W SPOKOJU! – wrzasnęła Vitani i wybiegła na sawannę.
- VITANI CZEKAJ! – krzyknął za nią Kopa, ale ona była już daleko.
- - -
                Kopa długo szukał Vitani, aż w końcu znalazł ją siedzącą nad małym strumyczkiem. 
- Wiem, że zrobiłeś to dla dobra wszystkich, ale to nadal boli – powiedziała Vitani po czym zaczęła lekko pochlipywać – przepraszam po-po prostu musiałam t-to z-z siebie wyrzucić – powiedziała rozpłakując się.
- Też cię przepraszam nie powinienem był cię denerwować. – powiedział Kopa spuszczając lekko głowę.
                Zapadła chwilowa cisza.
- To ja już może zostawię cię w spokoju. – szepnął Kopa po czym powoli szedł w stronę Lwiej Skały zostawiając Vitani samą.
                Nie wiedział jednak, że przez cały czas byli obserwowani.
----------------------------------------------------------------
Dzisiaj trochę krótko, ale chciałam już mieć to z głowy i nie miałam pomysłu co napisać dalej. Życzę wam miłego i pogodnego dnia. No to papaski!