sobota, 28 stycznia 2017

Król lew Nowa Era (finał 1) Rozdział 15 – Wojna cz1



                                           (UWAGA!)
(Rozdział może zawierać duże ilości przemocy. Jeżeli jesteś osobą wrażliwą albo źle znosisz cierpienie bohaterów nie czytaj tego rozdziału. Zostaliście ostrzeżeni.)          
                Kovu nie odpowiedział na wezwanie do zawarcia pokoju. To mogło oznaczać tylko jedno – wojnę. Zira przez wiele lat knuła i planowała jak się zemścić. Dzisiaj nareszcie mogło spełnić się jej marzenie – zniszczenie Simby i jego stada. Złoziemcy powoli zbliżali się na tereny a Lwiej Ziemi gdzie czekali już na nich członkowie Lwioziemskiego stada z Kovu na czele.
- Ostatnia szansa by się wycofać Zira. Możesz wrócić na Złą Ziemię i zapomnieć o tym incydencie raz na zawsze.
- To ty pierwszy nie chciałeś zawrzeć pokoju, Kovu. A teraz poczujesz tego konsekwencje.
                Po tych słowach obie strony dały sygnał do ataku.
- - -
                Tym czasem zaniepokojone lwiątka siedziały na Lwiej Skale z Rafikim, Zuri i Tifu. Była cisza dopóki Zuri i Tifu nie postanowiły wyjść na zwiady. Kiedy wyszły wszystkie lwiątka zebrały się wokoło Rafikiego.
- Dlaczego nie możemy brać udziału w walce? – spytał Nguvu.
- Och, przecież jesteście małymi lwiątkami. Naprawdę sądzicie, że jesteście w stanie wygrać  w starciu z dorosłym lwem? – odpowiedział Rafiki.
- Przecież mamy moce – oburzyła się Zawadi.
- Masz racje, ale nie wiecie jakie mają właściwości ani jak je przywołać, a co najważniejsze, nie potraficie ich kontrolować.
- Jakie moce?! – wtrącił zdezorientowany Moto.
- A no tak ty nie wiesz. – zauważyła Uchawi – powinniśmy go wtajemniczyć? – spytała Rafikiego.
- Sądzę, że nie ma innego wyjścia. – odpowiedział jej Rafiki kładąc jej rękę na ramię.
- - -
                Lwioziemskie stado miało przewagę liczebną, ale nie mieli takiej dobrej taktyki jak stado Złoziemców. Wydawało się, że to właśnie oni wyjdą z tej bitwy zwycięsko. Kovu co chwila odbierał ataki wyłaniające się znikąd i nagle zauważył, że Ziry nie ma na polu bitwy. Zdesperowany wyślizną się

z pola walki i zaczął jej szukać.
- - -
                Moto słuchał całej tej historii z dużą ilością sarkazmu, ale i zainteresowania.
- Czekajcie dajcie mi to sprostować. Mówicie mi, że Uchawi jest wcieleniem jakiejś tam bogini i ma moce, a reszta waszej ,,drużyny” ma być jej podnóżkami w walce z jakimś duchem, których chce nas wszystkich zniszczyć?! – powiedział po krótkim namyśle.
- Taa, mniej więcej tak to wygląda. – przyznała Uchawi -Ale jeszcze są władcy czterech żywiołów : ognia, wody, ziemi i powietrza.
                Gdy to powiedziała, lewek usiadł na posadzce wyglądając na oszołomionego.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? – zapytał po chwili.
- Właśnie nie wiemy.
- To po co mi to mówicie?!
- Chciałeś wiedzieć, więc teraz wiesz.
- Zaraz, a gdzie jest Nguvu?! – spytała ze strachem Nyota.
                Rozejrzeli się po grocie, ale go nie znaleźli. Po prostu zniknął.
- - -
Tymczasem kiedy nikt nie zwracał uwagi, Nguvu wyśliznął się z groty i pognał w stronę pola walki. Bardzo chciał pomóc swojemu stadu walczyć. Nagle wpadł na coś twardego. Podniósł głowę i zamarł z przerażenia. Przed nim stała szara lwica o czerwonych oczach i wrednym uśmieszku i gapiła się na niego.
-------------------------------------------------------
Oto pierwsza część finału K.L.N.E. Jest takim wstępem do drugiej, w której wiele zostanie wyjaśnione, więc czekajcie cierpliwie i papaski!