środa, 6 lipca 2016

Król Lew-Nowa Era Rozdział 1-Narodziny



    Minął rok od ślubu Kovu i Kiary. Słońce jeszcze nie wstało, lecz niebo zaczęło się już przejaśniać. Na Lwiej Skale było jeszcze ciemno, ale nikt już nie spał. 
    Kovu chodził w kółko przed jaskinią. Był bardzo zdenerwowany. Ciągle tak chodził, a im dłużej to robił, tym bardziej sprawiał wrażenie jakby cierpiał na niestrawność. W jego głowie roiło się od pytań, ale wiedział, że odpowiedzi na nie szybko nie uzyska. 
    Nie on jeden był na nogach o tak wczesnej porze, a więc nie tylko on był podenerwowany. Oprócz niego na Lwiej Skale siedziały jeszcze dwa lwy i dwa lwiątka. Na uboczu siedział Simba, który trzymał w łapach dwa wyrywające się dwutygodniowe (na oko)  lwiątka. Były to lewek i lwiczka. Lewek miał kremową sierść, zielone oczy i miał na imię Nguvu. Lwiczka była koloru brązowego i również miała zielone oczy. Nosiła imię Nyota. Na drugim krańcu Lwiej Skały truchtał w miejscu dość młody lew. Czerwona grzywa co prawda mu wyrosła, ale gdzieniegdzie jeszcze mu jej brakowało. Kolor jego grzywy i sierści był bardzo podobny do koloru grzywy i sierści Simby, tylko nieco jaśniejszy. Miał oczy koloru pomarańczowego, a na ramieniu widniało znamię w kształcie głowy ryczącego lwa. Wyglądał jakby się szykował do biegu na przełaj. 
    Słońce zaczęło powoli wschodzić. Kovu zaczął truchtać w kółko. Młody Lew usiadł i zaczął wodzić wzrokiem za Kovu, ale szybko zakręciło mu się w głowie, więc wbił wzrok w głąb jaskini. W końcu Kovu nie wytrzymał.
- Długo jeszcze?! – zapytał zniecierpliwiony.
Simba już miał mu odpowiedzieć, kiedy z jaskini jak strzała wyleciała Vitani i powiedziała, że ojciec, mąż i dzieci Kiary mogą już wejść.
- Ty też Kion – powiedziała, widząc niezadowoloną minę młodego lwa. 
    Ten natychmiast się rozchmurzył i wszedł do jaskini. W rogu jaskini leżała Kiara liżąc czule małą włochatą kuleczkę, którą trzymała w swoich łapach. Obok niej siedziała Nala, a obok Nali stał Rafiki. Kovu podszedł bliżej, aby wtulić się w żonę i przyjrzeć się małej kulce. Była to lwiczka. Miała brązową sierść po tacie i czerwone oczy po mamie.
- Nazwijmy ją Tamu – powiedział Kovu – Jest taka słodka i taka mała.
- Nie wydaje mi się, żeby to było odpowiednie imię. Nazwijmy ją Ndogo. – powiedziała Kiara.
Kovu już miał coś powiedzieć, gdy do rozmowy wtrącił się Kion:
- Ja bym ją nazwał Uchawi.
- W sumie czemu nie, to też jest ładne imię – stwierdziła Kiara.
- Dobrze więc niech będzie Uchawi – zgodził się Kovu.
Nazajutrz odbyła się uroczystość. 
   Po uroczystości  Rafiki malował  Uchawi na baobabie. Nagle zawiał silny wiatr i obok rysunku namalował gwiazdę. Rafiki najpierw się zdziwił tym zjawiskiem, ale później uśmiechnął się.
- Już niedługo – szepnąłwpatrując się w gwiazdy.
...............................................................................................................