Była to bardzo gwieździsta noc. Wszystkie zwierzęta spały
jak kamień. W grocie królewskiej można było usłyszeć chrapanie i pomrukiwanie
przez sen lwów. Kovu siedział na czubku Lwiej Skały i wpatrywał się w księżyc.
Nie mógł zasnąć. Ledwo co zamknął oczy, a już śnił mu się koszmar. Ale
najdziwniejsze było to, że ciągle śniło mu się to samo. Przez chwilę myślał,
żeby pójść do Rafikiego, ale szybko się rozmyślił. Nie chciał zawracać głowy
staremu szamanowi, który pewnie niemiałby dla niego czasu. W tym roku była taka
susza, że połowa stada zebr dostała udaru, a druga połowa odwodnienia, więc u Rafikiego
był istny szpital. ,,Ach te zebry zawsze takie nierozgarnięte. ‘’ pomyślał i
uśmiechnął się do siebie, ale zaraz ogarnął go lęk. A co jeśli on jako król
powinien zapobiec takim sytuacjom? Co jeśli inne zwierzęta nie będą chciały, żeby był dalej królem? Zastanawiał
się nad tym jeszcze dobre parę minut, gdy na niebie zaczęło pojawiać się słońce.
Kovu postanowił, więc odłożyć swoje myśli na kiedy indziej i już, już miał
zejść z Lwiej Skały gdy nagle jego wzrok przykuły cztery małe plamki na
horyzoncie. Po chwili zorientował się, że to hieny gonią jakieś zwierzę NA
LWIEJ ZIEMI! Szybko pobiegł do kryjówki Lwiej Straży i już po chwili wraz z nią
biegł na ratunek. Gdy dotarli na miejsce Janja już miał dopaść biedne zwierzę,
ale nagle skoczył na niego Kion i przygwoździł go do ziemi.
- Kion! – wrzasnął Janja.
- Ile razy mamy ci powtarzać byś się stąd WYNOSIŁ!
- T – to nie tak jak myślisz – jąkał się Janja – M – my tylko
c – chcieliśmy by to coś wynosiło się z n – naszego terytorium… - przerwał bo
Kion ryknął, a on sam szybował już ponad chmurami spadając prosto na
Cmentarzysko Słoni.
Kovu przyglądał się temu z podziwem. Potem spojrzał na „coś”
jak to nazwał Janja, które właśnie próbowało się schować za jego przednią łapą.
Była to lwiczka bardzo podobna do tych z Lwiej Ziemi. Miała ciemno kremową
sierść, zielone oczy i głęboka ranę na plecach.
- Witaj – powiedział Kovu do lwiczki. – Jak masz na imię?
Mała długo nie odpowiadała aż w końcu z jej ust dało się
usłyszeć cichutkie „Kisasi”.
- Dlaczego goniły cię hieny? – wtrącił się Kion.
Lwiczka tylko pisnęła cicho.
- Może nie czas teraz na pytania lepiej zabierzmy ją do
Rafikiego. – rozstrzygnął Kovu i ruszył w stronę Lwiej Skały, a wszyscy za nim.
Nikt jednak nie przypuszczał, że są obserwowani.
----------------------------------------------------
No więc...cześć! Długo mnie niebyło co? Ech miesiąc to w sumie nie aż tak długo co? Dobra przepraszam za to, że mnie tak długo nie było. Znowu. W każdym bądź razie jest owy rozdział, ale zaraz, zaraz nie tylko. Dzisiaj opublikowałam nową stronę i mam nadzieję, że wam się spodoba. Papaski XD
PS: Jak sądzicie czy Kovu powinien powiedzieć Rafikiemu o swoim śnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz