Minął rok od
ślubu Kovu i Kiary. Słońce jeszcze nie wstało, lecz niebo zaczęło się już
przejaśniać. Na Lwiej Skale było jeszcze ciemno, ale nikt już nie spał.
Kovu
chodził w kółko przed jaskinią. Był bardzo zdenerwowany. Ciągle tak chodził, a
im dłużej to robił, tym bardziej sprawiał wrażenie jakby cierpiał na
niestrawność. W jego głowie roiło się od
pytań, ale wiedział, że odpowiedzi na nie szybko nie uzyska.
Nie on jeden był
na nogach o tak wczesnej porze, a więc nie tylko on był podenerwowany. Oprócz
niego na Lwiej Skale siedziały jeszcze dwa lwy i dwa lwiątka. Na uboczu
siedział Simba, który trzymał w łapach dwa wyrywające się dwutygodniowe (na oko) lwiątka. Były to lewek i lwiczka. Lewek miał
kremową sierść, zielone oczy i miał na imię Nguvu. Lwiczka była
koloru brązowego i również miała zielone oczy. Nosiła imię Nyota. Na drugim
krańcu Lwiej Skały truchtał w miejscu dość młody lew. Czerwona grzywa co prawda
mu wyrosła, ale gdzieniegdzie jeszcze mu jej brakowało. Kolor jego grzywy i
sierści był bardzo podobny do koloru grzywy i sierści Simby, tylko
nieco jaśniejszy. Miał oczy koloru
pomarańczowego, a na ramieniu widniało znamię w kształcie głowy ryczącego
lwa. Wyglądał jakby się szykował do biegu na przełaj.
Słońce zaczęło powoli
wschodzić. Kovu zaczął truchtać w kółko. Młody Lew usiadł i zaczął wodzić
wzrokiem za Kovu, ale szybko zakręciło mu się w głowie, więc wbił wzrok w głąb
jaskini. W końcu Kovu nie wytrzymał.
- Długo
jeszcze?! – zapytał zniecierpliwiony.
Simba już
miał mu odpowiedzieć, kiedy z jaskini jak strzała wyleciała Vitani i
powiedziała, że ojciec, mąż i dzieci Kiary mogą już wejść.
- Ty też
Kion – powiedziała, widząc niezadowoloną minę młodego lwa.
Ten natychmiast się
rozchmurzył i wszedł do jaskini. W rogu jaskini leżała Kiara liżąc czule małą
włochatą kuleczkę, którą trzymała w swoich łapach. Obok niej siedziała Nala, a obok Nali stał
Rafiki. Kovu podszedł bliżej, aby wtulić się w żonę i przyjrzeć się małej
kulce. Była to lwiczka. Miała brązową sierść po tacie i czerwone oczy po
mamie.
- Nazwijmy
ją Tamu – powiedział Kovu – Jest taka słodka i taka mała.
- Nie wydaje
mi się, żeby to było odpowiednie imię. Nazwijmy ją Ndogo. – powiedziała Kiara.
Kovu już
miał coś powiedzieć, gdy do rozmowy wtrącił się Kion:
- Ja bym ją
nazwał Uchawi.
- W sumie
czemu nie, to też jest ładne imię – stwierdziła Kiara.
- Dobrze
więc niech będzie Uchawi – zgodził się Kovu.
Po uroczystości Rafiki malował Uchawi na baobabie. Nagle zawiał silny wiatr i obok rysunku namalował gwiazdę. Rafiki najpierw się
zdziwił tym zjawiskiem, ale później uśmiechnął się.
- Już
niedługo – szepnął, wpatrując się w
gwiazdy.
...............................................................................................................
Wow!!! Strasznie mi się podoba! czekam na więcej, bo mnie zaciekawiłaś. Sami poczytajcie.....
OdpowiedzUsuńWow dzięki :)
OdpowiedzUsuń