(UWAGA!)
(Rozdział
może zawierać duże ilości przemocy. Jeżeli jesteś osobą wrażliwą albo źle
znosisz cierpienie bohaterów nie czytaj tego rozdziału. Zostaliście
ostrzeżeni.)
Kovu
nie odpowiedział na wezwanie do zawarcia pokoju. To mogło oznaczać tylko jedno
– wojnę. Zira przez wiele lat knuła i planowała jak się zemścić. Dzisiaj
nareszcie mogło spełnić się jej marzenie – zniszczenie Simby i jego stada.
Złoziemcy powoli zbliżali się na tereny a Lwiej Ziemi gdzie czekali już na nich
członkowie Lwioziemskiego stada z Kovu na czele.
- Ostatnia szansa by się wycofać Zira. Możesz wrócić na Złą
Ziemię i zapomnieć o tym incydencie raz na zawsze.
- To ty pierwszy nie chciałeś zawrzeć pokoju, Kovu. A teraz
poczujesz tego konsekwencje.
Po tych
słowach obie strony dały sygnał do ataku.
- - -
Tym
czasem zaniepokojone lwiątka siedziały na Lwiej Skale z Rafikim, Zuri i Tifu.
Była cisza dopóki Zuri i Tifu nie postanowiły wyjść na zwiady. Kiedy wyszły
wszystkie lwiątka zebrały się wokoło Rafikiego.
- Dlaczego nie możemy brać udziału w walce? – spytał Nguvu.
- Och, przecież jesteście małymi lwiątkami. Naprawdę
sądzicie, że jesteście w stanie wygrać w
starciu z dorosłym lwem? – odpowiedział Rafiki.
- Przecież mamy moce – oburzyła się Zawadi.
- Masz racje, ale nie wiecie jakie mają właściwości ani jak
je przywołać, a co najważniejsze, nie potraficie ich kontrolować.
- Jakie moce?! – wtrącił zdezorientowany Moto.
- A no tak ty nie wiesz. – zauważyła Uchawi – powinniśmy go
wtajemniczyć? – spytała Rafikiego.
- Sądzę, że nie ma innego wyjścia. – odpowiedział jej Rafiki
kładąc jej rękę na ramię.
- - -
Lwioziemskie
stado miało przewagę liczebną, ale nie mieli takiej dobrej taktyki jak stado
Złoziemców. Wydawało się, że to właśnie oni wyjdą z tej bitwy zwycięsko. Kovu
co chwila odbierał ataki wyłaniające się znikąd i nagle zauważył, że Ziry nie
ma na polu bitwy. Zdesperowany wyślizną się
z pola walki i zaczął jej szukać.
- - -
Moto
słuchał całej tej historii z dużą ilością sarkazmu, ale i zainteresowania.
- Czekajcie dajcie mi to sprostować. Mówicie mi, że Uchawi
jest wcieleniem jakiejś tam bogini i ma moce, a reszta waszej ,,drużyny” ma być
jej podnóżkami w walce z jakimś duchem, których chce nas wszystkich zniszczyć?!
– powiedział po krótkim namyśle.
- Taa, mniej więcej tak to wygląda. – przyznała Uchawi -Ale
jeszcze są władcy czterech żywiołów : ognia, wody, ziemi i powietrza.
Gdy to
powiedziała, lewek usiadł na posadzce wyglądając na oszołomionego.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? – zapytał po chwili.
- Właśnie nie wiemy.
- To po co mi to mówicie?!
- Chciałeś wiedzieć, więc teraz wiesz.
- Zaraz, a gdzie jest Nguvu?! – spytała ze strachem Nyota.
Rozejrzeli
się po grocie, ale go nie znaleźli. Po prostu zniknął.
- - -
Tymczasem kiedy nikt nie zwracał
uwagi, Nguvu wyśliznął się z groty i pognał w stronę pola walki. Bardzo chciał
pomóc swojemu stadu walczyć. Nagle wpadł na coś twardego. Podniósł głowę i
zamarł z przerażenia. Przed nim stała szara lwica o czerwonych oczach i wrednym
uśmieszku i gapiła się na niego.
-------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------
Oto pierwsza część finału K.L.N.E. Jest takim wstępem do drugiej, w której wiele zostanie wyjaśnione, więc czekajcie cierpliwie i papaski!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz