UWAGA!!!
(Rozdział może zawierać przemoc. Jeżeli źle znosisz gdy bohaterom opowiadania dzieje się krzywda NIE czytaj tego rozdziału! Zostaliście ostrzeżeni.)
Przez
dłuższy czas nikt nie śmiał się odezwać. W końcu Uchawi zdobyła się na odwagę.
- Ale… czy to znaczy, że już niedługo będziemy musieli…
- Zmierzyć się z Mabayą… obawiam się, że tak. – wtrącił Rafiki.
- Ale my przecież jesteśmy tylko lwiątkami jak mamy pokonać
silniejszych od nas i jeszcze nie mogę używać swoich mocy i nie znaleźliśmy jeszcze
wszystkich wybrańców i.. i.. i…. – denerwowała się Uchawi.
- Uspokój się. Lamentowaniem nic nie wskórasz. Musimy znaleźć
inny sposób na pokonanie tych syren i Mabayi. – powiedziała Nyota próbując uspokoić siostrę.
- Czasami siła nie wystarczy by pokonać wroga. – powiedział z
tajemniczym uśmieszkiem stary szaman przenosząc swój wzrok na Maji…
- - -
Wciągu
ostatnich kilku dni trwały przygotowania do święta Kupatany. Wszystkie
zwierzęta harowały dzień i noc by tylko doprowadzić wszystko do najlepszego
porządku. Kovu i Kiara jako władcy byli zobowiązani do nadzorowania prac nad
świętem. Kovu się to wcale nie podobało, zwłaszcza, że Vitani wcale go nie
słuchała tylko starała się być jak najdalej od Kopy.
- Jeżeli tak dalej pójdzie to w końcu nie wyrobimy się w
czasie z tymi przygotowaniami. – mruczał niezadowolony pod nosem.
- Och Kovu daj im trochę czasu – uspokajała go Kiara, mimo
iż miała już powyżej uszu jego ciągłe narzekania – mówię ci, że muszą ze sobą
porozmawiać na spokojnie i nikt ich nie będzie do niczego zmuszał.
- Ta jasne – bąkną Kovu patrząc na słońce – chyba czas na
polowanie. – powiedział czując jak burczy mu w brzuchu.
- Yhm zwołaj lwice i ruszamy. – powiedziała Kiara, która też
czuła, że jest głodna.
Polowanie
nie szło jak najlepiej. Lwice nie mogły znaleźć żadnego zwierzęcia bo wszyscy przygotowywali
się na święto Kupatany. Lwice już miały wracać kiedy Vitani zauważyła na
horyzoncie samotnego nosorożca.
- Chodźcie zapolujemy na niego! – krzyknęła do lwic i
pobiegła w jego kierunku.
- Vitani czekaj polowanie na nosorożca jest niebezpieczne! –
zawołała za nią Kiara, ale ta jej nie usłyszała.
Gdy
znalazła się już blisko swojej ofiary, Vitani zwolniła kroku i przywarła do
ziemi powoli skradając się. Kiedy znalazła się już wystarczająco blisko
skoczyła wbijając swoje kły i pazury w szyję zwierzęcia. Jego skóra jednak była
za gruba by lwica mogła się porządnie wgryźć i po zaciętych szarpaninach Vitani
nie wytrzymała i puściła go wylatując w powietrze by z rykiem bólu uderzyć
okiem w skałę, która leżała niedaleko. Zaś rozwścieczony i zraniony nosorożec
ruszył na nią.
- - -
W tym
samym czasie nie daleko miejsca polowań lwic pod drzewem leżał Kopa, któremu
nareszcie udało się wyrwać spod królewskich obowiązków i rozmyślał jakby tu
pogodzić się z Vitani. Tak naprawdę to nie mógł nic wymyślić. Nie mógł też
myśleć o niczym innym. Chciał by wiedziała, że jest dla niego najważniejsza na
calutkim świecie. Może da jej kwiaty albo upoluje jej jakąś zwierzynę albo…
Nagle usłyszał czyiś ryk. Wszędzie by go rozpoznał. Szybko zerwał się na równe
nogi i niczym błyskawica biegł w stronę z kąt dochodził dźwięk.
- - -
Vitani leżała obok skały nie mogąc wstać. Jej
łapa była złamana, a jej oko krwawiło. Słyszała z oddali ryki lwic i ich
nawoływania, ale nie zwracała na nie uwagi. Wiedziała, że to już koniec z nią.
Lecz nagle, kiedy nosorożec był już kilka kroków od niej coś uderzyło w zwierzę
jak kula stalowa i powaliło je na ziemię. Lwica podniosła głowę by zobaczyć co
się stało. To Kopa przybył jej na ratunek i teraz walczył z nosorożcem! Vitani
chciała mu pomóc, ale łapa uniemożliwiała jej ruszenie się z miejsca. Kopa
walczył dzielnie, ale jeden lew nie da sobie rady z wielkim i silnym
nosorożcem. W pewnym momencie Kopie udało się mocno zranić zwierzę, ale za to
nosorożec zdołał go uderzyć swoim wielkim rogiem. Lew wyleciał w powietrze i
wylądował z wielkim hukiem na ziemi.
- KOPA!!!!! – wrzasnęła Vitani gwałtownie próbując wstać
tylko po to by znów odczuć ból w łapie.
Na
szczęście lwice w porę zdołały przybiec na ratunek z Kovu, Kionem i Simbą na
czele.
- Vitani!!! – usłyszała zraniona lwica zanim zemdlała.
------------------------------------------------------------------------
Hej długo nic na tym blogu nie było bo ( przyznaje się bez bicia) nie chciało mi się nic pisać. :(
Ale mam nadzieję, że rozdział ma jakikolwiek sens i nie ciągnie się jak rozgotowane kluchy. Tymczasem trzymajcie się ciepło i papaski!!! XD
PS: Kto się cieszy z wakacji? Bo mi się nudzi :(
Jejku biedny Kopa i Vitani, moja ulubiona para tak ucierpiała... :(
OdpowiedzUsuńBędę na bieżąco obserwować bloga, i pisz, bo piszesz świetnie!
Tak się cieszę z wakacji, że aż po 3 latach wróciłam do fandomu! Jeśli kojarzysz może Anię52147 to ja :D
Zapraszam na mojego nowego bloga: https://krollew-pokolenia.blogspot.com
Pozdrawiam :* Uzuria
Dzięki za ciepłe słowa i cieszę się, że ty cieszysz się z wakacji (jeżeli to jakkolwiek dobrze brzmi). Jeżeli chodzi o Kopę i Vitani to nie przejmuj się nic im nie będzie (chyba). XD
OdpowiedzUsuń