Piękny
i bez chmurny dzień był to na Lwiej Ziemi. Lwiątka były świeżo po treningu i
bawiły się w miejscu, które zostało kilka miesięcy temu odkryte przez Nguvu.
Wszyscy siedzieli w wodzie oprócz Moto, który jak sam mówił, nie cierpiał być mokry.
Siedział, więc sobie na gałęzi drzewa i przyglądał jak inni się bawią. Mimo iż
minęły prawie dwa miesiące od pokonania Ziry i odkrycia jego władzy nad ogniem, młody lew nadal nie mógł przyzwyczaić się do otaczającego go środowiska. Nie mógł
pojąć dlaczego wszyscy są dla siebie mili i sobie pomagają. W jego stadzie
nigdy tak nie było. Ogólnie nie przepadał za tutejszymi lwiątkami oprócz Kisasi.
Ona zawsze była dla niego miła i wydawała się go dobrze rozumieć, a on bardzo ją lubił. Rozmyślając tak powoli zasypiał, ale gdy tylko zamknął oczy…
- Moto! Gdzie jesteś!? – usłyszał lecz pomyślał, że to mu
się tylko śni.
- MOTO! – ktoś wrzasnął mu do ucha.
Młody
lew przestraszył się i spadł z gałęzi na głaz, który leżał tuż pod nim, więc lądowanie
nie było miękkie. Spojrzał gniewnie w stronę z której usłyszał wrzask i zobaczył pochyloną nad nim
Kisasi z zatroskaną miną.
- O, rany przepraszam! Nic ci się nie stało? – powiedziała lwiczka
pomagając mu się podnieść.
- Nic mi nie jest – odburknął Moto – dlaczego mnie wołałaś? –
spytał.
- Wszyscy się martwią gdzie jesteś, podobno król ma ogłosić
coś ważnego i nie zacznie bez obecności wszystkich. – usłyszał w odpowiedzi.
- Jestem ciekaw co tym razem. – powiedział lewek trochę
zaspanym tonem.
- Im szybciej tam będziemy tym szybciej się dowiem. No choć!
– powiedziała Kisasi pociągając Moto za sobą.
- - -
Wokół
Lwiej Skały zebrały się zwierzęta i tylko czekały co się będzie działo dalej.
Kovu czekał razem z nimi, a gdy zobaczył Kisasi i Moto wchodzących na Lwią
Skałę uspokoił się nieco, odchrząknął i zaczął przemowę:
- Jak pewnie wielu z was wiadomo za parę dni obchodzimy
święto Kupatany. Z tej okazji juto przybędą do nas goście ze Stada Białego Źródła
by świętować ten dzień razem z nami. Mam nadzieję, że zgotujecie im wspaniałe
powitanie. – skończył i zszedł z podwyższenia.
- - -
Następnego
dnia wszystko było już gotowe na przybycie gości. Pozostawało jedynie czekać co
dla lwiątek było po prostu udręką.
- Mamo kiedy wreszcie przyjdą ? – pytała się co chwilę
Uchawi ciekawa poznania nowych przyjaciół.
- Powinni za chwilę przybyć – odpowiadała co chwilę spokojna
Kiara, która bardzo dobrze rozumiał córkę bo kiedyś też była taka niecierpliwa.
– O, patrz chyba już nadchodzą.
I
rzeczywiście. Na horyzoncie zobaczyli sylwetkę stada lwic z lwem i lwiątkami na
czele. Nie minęło wiele czasu nim dotarli do podnóża Lwiej Skały.
- Witajcie na Lwiej Ziemi! – przywitał ich uroczyście Kovu.
- Och szwagier nie wygłupiaj się – powiedział lew – nie musimy
się witać jakbyśmy się w ogóle nie znali.
- Ach, stary dobry Kopa nic się nie zmieniłeś. –
odpowiedział Kovu.
- Kopa jak miło cię znowu widzieć! – Kiara rzuciła się bratu
na szyję.
- Ciebie też siostra – odpowiedział lew nazwany Kopą – a gdzie
są rodzice? – spytał po chwili.
- Za chwilę przyjdą. –
powiedział Kion.
- Witam również szanownego przywódcę Lwiej Straży. Widzę, że
znalazłeś sobie drugą połówkę? – powiedział Kopa widząc u boku Kiona lwicę i lwiątko.
- Daj spokój z tym
przywódcą. – powiedział Kion czując, że się rumieni.
- A gdzie Vitani? – powiedział już z nieco poważniejszą miną król.
- Pójdę po nią. – powiedział Chumba i pobiegł w stronę groty swojej mamy.
- To wszystko wasze dzieci? – spytał Kopa, który dopiero
teraz spostrzegł lwiątka.
- Nie wszystkie, większość jest przyjaciół. Dzieciaki może
przedstawicie się wujkowi Kopie? – powiedziała Kiara.
Lwiątka
po kolei się przedstawiały kiedy przybiegł Chumba.
- Mama mówi, że nie przyjdzie. – powiedział lewek wyraźnie
zadowolony z poprawnie wykonania zadania.
- No cóż, może później ją odwiedzę … zaraz… jak to mama? –
spytał zdziwiony Kopa.
- No Vitani to moja mama. – odpowiedział Chumba.
- A ty jak masz na imię? – spytał znów starszy lew.
- Mam na imię Chumba proszę pana. – odpowiedział syn Vitani.
Na
chwilę zapadła sroga cisza.
- A to są pewnie twoje dzieci? – spytał Kovu by złagodzić
nieco atmosferę.
- Zgadza się. Nazywają się Mto, Ziwa i Maji. – powiedział zadowolony
Kopa zapominając o poprzedniej sytuacji.
- Bardzo miło jest nam was poznać, ale może tak wejdziemy do
groty królewskiej i tam porozmawiamy? – zaproponowała Kiara.
Wszyscy
się na to zgodzili i poszli w stronę groty królewskiej, w której spędzili
resztę dnia na pogaduszkach i śmiechach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz